sobota, 16 września 2017

(Nie)Wymarzone wakacje

               To miały byś zwyczajne wakacje, spędzone z przyjaciółmi nad Morzem Śródziemnym. Miało być dużo wspaniałej zabawy, a potem mnóstwo wspomnień. Tak właśnie miało być, ale …
            Pakuje ostatnie rzeczy i zasuwam walizkę, po czym siadam na skórzanym fotelu, stojącym w rogu mojego pokoju. Po prawej stronie leży całkiem imponujący stos książek o różnej tematyce. Na lewo od fotela jest szafka nocna, na której stoją zdjęcia zrobione podczas zakończenia roku szkolnego. Jesteśmy na nim wszyscy, z głowami pełnymi marzeń, planów. Liceum się skończyło, a my nigdy nie będziemy jedną klasą. Nie będę kłamać mówiąc, że nie jest mi przykro.
- Wiktoria! – Z dołu dobiegł głos mojej mamy. – Jesteś gotowa?
Wstałam z fotela, wzięłam swoją walizkę i torebkę, i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Już idę – odpowiedziałam i zaczęłam schodzić po dużych, kręconych schodach do perfekcyjnie czystego, białego salonu. Przy drzwiach zobaczyłam Alicję, moją najlepszą przyjaciółkę. Z uśmiechem podeszłam do niej i przytuliłam na powitanie. Kiedy mój tato nosił walizki do bagażnika jeszcze obróciłam się w stronę mamy.
- Zadzwoń do mnie, jak wylądujesz.
- Dobrze mamo- powiedziałam; pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do samochodu rodziców Alicji. Kiedy tylko zapięłam pasy, razem z Alą zaczęłyśmy naszą rozmowę, tak naprawdę o niczym. Ale przecież takie rozmowy są najlepsze. Tylko ona potrafi tak szybko i płynnie przechodzić z jednego tematu do drugiego. To właśnie jest jedna z tych rzeczy, których zawsze jej zazdrościłam.
 Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłyśmy się na lotnisku i musiałyśmy przejść przez odprawę. Usiadłam w miękkim fotelu samolotu zmierzającego w stronę jednej z wysp Morza Śródziemnego – Malty. Z torby wyjęłam swoją ulubioną książkę i czekałam na start. Alicja bez przerwy śmiała się nerwowo i mówiłam bez składu, ponieważ nienawidziła latać samolotami. Właśnie, dlatego przed wejściem na pokład wzięła tabletkę nasenną, która powoli zaczynała działać. Startujemy za pięć minut, a do tego czasu Alicja będzie już spać.
Spokojny głos stewardessy rozległ się z głośników. Kobieta instruowała, jak zapinać pasy, mówiła, czego nie wolno robić, a co jest dozwolone. Kiedy kończyła swój monolog, kątem oka spojrzałam na Alicję. Była już mocno zapięta i głęboko spala. Cicho się zaśmiałam i zaczęłam czytać książkę, podczas gdy samolot wzbijał się w powietrze. Lot zawierał jedną przesiadkę we Frankfurcie nad Menem, która trwała cztery godzinnym. Cały nasz przelot z Warszawy na Maltę trwał ponad 8 godzin, więc kiedy samolot znalazł się na płycie lotniska, z ulgą odpięłam pasy i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Alicja zaspana szła za mną, trzymając się pustych już foteli. Kiedy stanęłyśmy na hali przylotów i odebrałyśmy bagaże poszłyśmy szukać taksówki, która odwiezie nas do hotelu.
Po niespełna dwudziestu minutach siedziałyśmy w samochodzie, ustalając plan jutrzejszego dnia. Koło zabytków nie zabrakło plaż i butików znanych projektantów, które zamierzamy odwiedzić w pierwszej kolejności. Samochód zatrzymał się pod hotelem. Alicja płaciła rachunek, a ja poszłam potwierdzić naszą rezerwację. Czekałam na Alę z kluczem do naszego apartamentu. Po pewnym czasie zobaczyłam ją wchodzącą do hotelu z walizką. Pomachałam jej, żeby wiedziała, gdzie jestem, zauważyła mnie i podeszła z wielkim uśmiechem.
- Gotowa rozpocząć przygodę i na zasłużony odpoczynek? – Zapytała, kiedy tylko stanęłyśmy twarzą w twarz.
Spojrzałam na nią z uśmiechem.
-Oczywiście, że tak!
- No to bardzo dobrze – zaśmiała się Alicja i obie ruszyłyśmy w stronę windy, która zawiozła na piętro, na którym był nasz apartament. Kiedy drzwi windy otworzyły się, naszym oczom ukazał się długi korytarz, którego ściany były pomalowane na kremowy kolor i ozdobione dużymi obrazami przedstawiającymi miasto o różnych porach dnia. Zdjęcia zaczynają się od ulic o samym świcie, następnie ukazywały ludzi spieszących się do pracy. Kolejne ukazywały miasto po południu i wieczorem. Najpiękniejsze i największe obrazy zawieszone były na samym końcu, koło drzwi prowadzących do naszego pokoju, pokazywały nocne życie miasta.
            Przeszłyśmy przez cały korytarz, uważnie oglądając zdjęcia. Z jeszcze większymi uśmiechami otworzyłyśmy drzwi i weszłyśmy do pokoju. Moim oczom ukazał się duży, przestronny salon z aneksem kuchennym, zachowanym w jasnej kolorystyce. Przed szklaną ścianą stała duża, biała, narożna kanapa, a na niej leżały kremowe poduszki. Po prawej stronie od kanapy znajdowały się duże schody prowadzące na piętro. Wszystko świetnie ze sobą współgrało. Każdy detal był dopracowany, wszystko miało swoje miejsce. Powoli obróciłam w stroną Alicji, która stała z otwartą buzią i przyglądała się zachodzącemu słońcu.
- Wiki… To będą najlepsze wakacje pod słońcem! – Krzyknęła rzucając swoją torbę na skórzany taboret przy aneksie i rozkładając się wygodnie na kanapie. Natomiast ja stałam jeszcze przez chwilę i przyglądałam się, już wieczornemu miastu. Cicho westchnęłam i usiadłam obok Alicji.
- Ten apartament wygląda jeszcze lepiej niż w Internecie.
Alicja zaśmiała się i zgodnie pokiwała głową.
- Dobrze, że tu przyjechałyśmy. – Powiedziała, po czym wstała i ruszyła w kierunku schodów.- Jestem padnięta. Idę spać. Zobaczymy się jutro.
- Do jutra. – W odpowiedzi pomachałam jej ręką.
Następnego dnia rano, zaraz po śniadaniu wyszłyśmy na planowane zakupy. Wstępowałyśmy do każdego z butików i praktycznie w każdym coś kupiłyśmy. Przy okazji spacerowałyśmy po najstarszych ulicach Valletty, oglądając wystawy lokalnych sklepów oraz podziwiając stare kamienice i brukowane, wąskie uliczki.
Zmęczone po kilku godzinach zakupów, postanowiłyśmy pójść na kawę i coś słodkiego do pobliskiej kawiarni. Kiedy szłyśmy chodnikiem w stronę przejścia dla pieszych, zadzwonił mój telefon, powiedziałam Alicji, żeby się nie przejmowała, bo zaraz i tak ją dogonię, i zaczęłam szukać telefonu. Kiedy wreszcie go znalazłam zerknęłam na wyświetlacz. Dzwoniła moja mama.
- Tak, mamo? – Zapytałam poprawiając włosy. Odpowiedź mamy zagłuszył pisk opon, dźwięk klaksonów i potworny krzyk. Szybko obróciłam się w stronę jezdni, a na niej zobaczyłam torebkę mojej przyjaciółki, a kilka metrów dalej ją samo, leżącą obok kół terenowego Lexusa.

            Tych wakacji nie zapomnę do końca życia. To właśnie w te wakacje zginęła moja najlepsza przyjaciółka. Oczywiście wtedy ktoś zadzwonił po pomoc, ale już było za późno. Uderzenie było zbyt silne. W dwa dni po tym zdarzeniu wróciłam do domu, ale w moim sercu i tak została rana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz