wtorek, 17 kwietnia 2018

Inna liga


— Czy ty jesteś normalny? — Doskonale wiedział, co usłyszy od Karola, kiedy tylko wyzna mu swoje plany. — Do Pauliny? Przecież ona jest starsza o rok, a dobrze wiesz, że taka nawet na ciebie nie spojrzy. — Karol dotknął palcem jego usta, wprawiając Kamila w osłupienie. — Nie, wyjdź z tej bajki.
 Kamil zepchnął rękę przyjaciela, a ten roześmiał się. Uwielbiał wprawiać kolegę w zakłopotanie. Nie mniej jednak nie chciał, aby ten pakował się w kłopoty. Już on dobrze znał plotkujące dziewczyny. Jak dowiedzą się o tym, że młodszy chłopak próbuje zagadać do przewodniczącej kółka redakcyjnego, to już widzi jak z Kamila zostaje mokra plama.
— Stary, ona nie jest z twojej ligi! — Potrząsnął chłopakiem, który najwyraźniej już obmyślał plan zagadania.
— Weź spadaj! — Otrącił go. — Dlaczego niby mam stawiać ją wyżej od siebie, co? — zawołał buńczucznie.
— Bo jest starsza, ma jakąś posadę? Stary, ona nie poleci na twoje czekoladki robione samodzielnie. One już nie lecą na przez żołądek do serca — starał się mu wytłumaczyć, w międzyczasie obracając się na krześle.  — Ona nawet na ciebie nie spojrzy.
— Jak masz tylko mi podcinać skrzydła to lepiej stąd wyjdź, kumplu — zaakceptował ostatnie słowo.
— Och, ja po prostu martwię się o ciebie.
— Dzięki, możesz iść. — Uśmiechnął się sarkastycznie.
— Obrażasz się? — dopytywał, przewracając oczyma.
— Miałeś mi pomóc, a tylko mnie dołujesz.
— Ja przynajmniej mam dziewczynę i radzę ci znaleźć jakąś w swojej lidze.
— Widać nie masz dużych wymagań…— szepnął Kamil.
— To że jest trzy lata młodsza? Każda dziewczyna mówi, że facet powinien być co najmniej dwa lata młodszy, bo później dorasta. Poza tym młodsza, to mniej doświadczona, zawsze można jej pokazać to i owo — zaśmiał się.
Kamil tylko pokręcił głową. Myślał, że go tym zdenerwuje, a Karol wziął to na swoją korzyść. On jednak nie miał zamiaru rezygnować i brać dziewczyny z początku liceum. Ponadto właśnie miał wrażenie, że młodsze dziewczyny jednak nie są na ich poziomie inteligencji. Zupełnie, co innego chcą robić i mniej poważnie podchodzą do życia. Często zdarzało się, że nie mają zainteresowań, tylko ciągle oglądają te seriale i seriale. Ile można?
Przyjrzał się sobie w lustrze. Poprawił brązowe, krótkie, ale bujne włosy. Nie miał nawet ani jednego pryszcza, a co dopiero mówić o trądziku. Ciuchy czyste i nie wiszą na nim jak na wieszaku ani też nie są jego drugą skórą. Dlaczego niby miałaby go otrącić przez wiek? Oczywiście, słyszał że dla dziewczyn to ważne. Niemniej jednak korciło go, aby zauważyć, że te dziewczyny wymagają od kogoś, a same nie są lepsze. Zachowują się jak dzieci. Ala Karola niemal dokładnie była tego przykładem. Piszczała z koleżankami i chwaliła się starszym chłopakiem. Niemal śliniła się na jego widok i raczej nie bardzo potrafiła złapać kontakt z jego kolegami.
— Mów, co chcesz. Ja będę próbował.
— Oj Stary. Będziesz tego żałował.


Opierał się o filar, niedyskretnie przyglądając się niskiej szatynce, wieszającej kolejne ogłoszenie na tablicy korkowej. Jeszcze nie wiedział, co to jest, ale tuż obok pojawiło się zdjęcie psa i kota, a także wielki napis „Adoptuj przyjaciela!”. Czyli kolejna akcja na schronisko. On również nie szczędził paczek karm, aby ich wesprzeć. W zeszłym roku dał nawet zielony koc, którego w domu nikt nie ruszał. Pamiętał jak koleżanka Pauliny się do niego uśmiechnęła z podziękowaniem. W dodatku ona też się ucieszyła, bo rzadko, kto daje coś innego niż pożywienie, a nie tylko tego brakuje zwierzakom. Prawdopodobnie najlepszym pomysłem okazałoby się przygarnięcie psiaka lub kota, ale nie mógł. Przecież już miał swojego chou chou.
Podszedł do tablicy, aby przeczytać, co tym razem zawiesiła. Zerknął na nią ukradkiem, a przynajmniej tak chciał. Dziewczyna jednak to zauważyła i posłała mu uśmiech.
— Może weźmiesz udział w konkursie? Szukamy pomysłu na pomoc dla zwierzaków. — zaproponowała.
— Może zaznaczyć, że potrzebują bardziej koców, poduszek niż karmy? — odezwał się z opóźnieniem.
— To nie wystarczy. — Kamila lekko to zakuło, a zarazem zainteresowało. — Chcą zamknąć schronisko. Mają długi. Potrzebne są tutaj bardziej pieniądze.
— Paula! — Dziewczyna od razu się odwróciła w stronę biegnącego do niej chłopaka. Jednak po chwili porwał ją w ramiona i okręcił wokół siebie. — Zaliczyłem matmę!
Kamil powoli wycofał się, obserwując jak wysoki, obcy koleś trzyma Paulinę w ramionach. Cała radość z chłopaka przeleciała na dziewczynę. I choć mógłby się patrzeć na nią w nieskończoność, tak coś kłuło go, że Karol ma racje. Wysoki, co najmniej w równoległym wieku chłopak — właśnie za takimi rozglądały się dziewczyny. Nie umknęła mu też uwaga o matmie. Głupie dwa na matmie na podstawie. Chyba nie liczyła się dla nich inteligencja.
Odszedł aż do szatni, gdzie woźna wydała mu jego kurtkę. Jeszcze dwa dni wcześniej wiosna ożywiła jego całego wraz z nowymi nadziejami na kwitnące w nim uczucie. Teraz mógł o nim zapomnieć.
— Kamil. — Odwrócił się, słysząc głos swojej wychowawczyni i zarazem nauczycielki prowadzącej kółko redakcyjne. Tym razem wcale nie poprawiło mu to humoru. — Widziałam, że patrzysz na ogłoszenie o wolontariacie. Może ty masz jakiś pomysł? — Już chciał powiedzieć, że nic mu nie przychodzi do głowy, kiedy pani Bernacka powiedziała coś jeszcze: — Podobno mają te najstarsze uśpić. Schroniska są przepełnione zwierzakami. Z gronem pedagogicznym chcemy zebrać trochę pieniędzy, ale zaczynają się święta i ludzie oszczędzają na nie, aby kupić jedzenie. — Kamil zatrzymał się, słuchając lekko zaskoczony. — Może swoją kreatywnością wspomożesz zwierzaki? Poinformuj też klasę.
— Dobrze, przekażę dalej — odezwał się niemal automatycznie.



Odkąd wrócił, przeszukiwał strony internetowe, różne pomysły ludzi. Jednak umieszczanie zdjęć psiaków na portalach społecznościowych albo kolejne zbiórki karmy i innych potrzebnych rzeczy, odpadały. Czas ich ograniczał, a pieniędzy potrzebowano przecież na wczoraj. Choć już nie miał zamiaru imponować Paulinie, tak nie chciał, aby te wszystkie zwierzaki zginęły. Wiedział, że nie starczy dla nich miejsca w innych schroniskach, ale nie tak powinny skończyć.
Niemal podskoczył, kiedy jego telefon zawibrował. Westchnął, widząc na wyświetlaczu, że to Karol. Pewnie chce wiedzieć jak mu idzie. Albo raczej chce usłyszeć, że miał rację.
— Siema — przywitał się.
— Stary, słyszałem że angażujesz się mocno w uczucia i nawet w pomocy dla zwierzaków weźmiesz udział. — Kamila zaskoczyły słowa przyjaciela. Skąd niby wiedział, że weźmie? Odpowiedź przyszła sama. — Majka słyszała do Bernackiej abyś przekazał całej klasie i kobieta pokłada w tobie nadzieje. — Słyszał rozbawiony głos kumpla.
Kamil przewrócił oczyma.
— Stary może ona na twoje czekoladki jednak poleci. Bernacka oczywiście.
— Dobra, cześć. — Zakończył połączenie, mając dość wygłupów przyjaciela.
— Goń swojego króliczka — usłyszał jeszcze śmiech kumpla.
Zaraz, zaraz… No tak! Czekoladki! A jednak z Karola nie jest kompletny idiota i czasem potrafi pomóc.

Tym razem cieszył się, że to właśnie nie Paulinie zgłaszał swój pomysł. Niemniej jednak widok na twarzy jej koleżanki również go ucieszył. Dziewczyna naprawdę była zachwycona. Co więcej wspomniała, że od razu powie o tym przewodniczącej, na co Kamil niemal chciał zaprotestować, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. To byłoby dziwne.
Akurat zaczynała się wiosna i rozpogodzone niebo sprzyjało wyjściom na dwór. Toteż postanowili urządzić piknik na dworze tuż przy szkole. Właśnie na rozstawianych już stołach, zaczęły pojawiać się kolorowe pisanki, robione głównie przez licealistki, ale nie zabrakło ciast, do których też dołożyli się panowie. Kamil zwykle przynosił czekoladki na różne uroczystości, które niemal każdemu rozpływały się w ustach. Z pomocą matki, stwierdził, że zrobienie ich w kształcie królików, to całkiem świąteczny pomysł. W hurtowni kupili opakowania na czekoladki, więc ludzie mogli kupować je już zapakowane. Świąteczny festyn, gdzie również każdy mógł uczestniczyć w warsztatach na robienie palmy czy pisanki za drobną opłatą. A to wszystko miało pójść na schronisko.
Kamil właśnie kończył rozstawiać pudełka czekoladek i zerkał na bramę w oczekiwaniu na gości, którzy powoli zaczynali się zbierać. Chciał aby jego pomysł wypalił. Ludzie przecież i tak kupowali ciasta czy pisanki na święta. W dodatku mogli zabrać bez problemu dzieci i spędzić razem czas.
— Przyznam, że ten pomysł może wypalić — usłyszał znajomy głos, ale kiedy się odwrócił to zauważył, że to Paulina. — To chyba ty dałeś ten kocyk rok temu, prawda?
— Tak, ja. Ale tamto to nic wielkiego. Mam nadzieje, że ludzie jednak przyjdą — mówił, jakby ktoś go gonił.
— Cieszę się, że jak odejdę z tej szkoły, to jednak ktoś będzie inicjował różne akcje. 
Z początku Kamil nie wiedział o co jej chodzi, ale po chwili dotarło do niego, że przecież zaraz zda maturę i teraz to jego rocznik zajmie miano najstarszych w szkole. Jednak to nie on należał do przewodniczących klasy czy jakiekolwiek kółka. Odpowiadał tylko za dobre pomysły.
— Co tam zaserwujesz, Paulina? — zawołał wesoło chłopak, który wcześniej ją podnosił do góry. Tym razem jednak jakaś blondynka obejmowała go. — Masz coś dla mnie i Klaudii?
— Ciasta, pisanki i czekoladki… Kamila? — Odwróciła się do niego, a on pokiwał głową. — Podobno przepyszne.
— O tak!  To nie twoją wychowawczynią jest pani Bernacka? Podobno mocno je chwaliła. — Klaudia zaczęła już wodzić wzrokiem po opakowaniach z czekoladkami.
— Moją. Podobno dobre. Chwalą — odpowiedział krótko.
— To ja poproszę dwa opakowania — ucieszyła się Klaudia.
— Ej, ej. Bo będę zazdrosny — wtrącił się chłopak dziewczyny.
— Musisz mi zacząć gotować. — Klaudia spojrzała w oczy swojego chłopaka.
— Nie wiem czy to przeżyjesz, Słońce — zaśmiał się.
— A masz dziewczynę? — dopytywała Klaudia, zerkając na Kamila.
— Ej, przeginasz już. — Chłopak na serio się oburzył i zaczął odciągać dziewczynę od stoiska.
— Paulina bierz go! Bo są na wymarciu! — Zdołała wykrzyczeć.
— O matko. — Zaśmiała się Paulina. — Na serio są takie wyśmienite? — zapytała nagle.
Kamil trochę onieśmielony całą sytuacją, chwilę zwlekał z odpowiedzią. Szybko dotarło do niego, że dziewczyna, o którą się starał, wcale nie jest zajęta.
— Sama się przekonaj — odezwał się niby obojętnie, ale uśmiech sam pojawił mu się na twarzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz