—
Czy ty jesteś normalny? — Doskonale wiedział, co usłyszy od Karola, kiedy tylko
wyzna mu swoje plany. — Do Pauliny? Przecież ona jest starsza o rok, a dobrze
wiesz, że taka nawet na ciebie nie spojrzy. — Karol dotknął palcem jego usta,
wprawiając Kamila w osłupienie. — Nie, wyjdź z tej bajki.
Kamil zepchnął rękę przyjaciela, a ten
roześmiał się. Uwielbiał wprawiać kolegę w zakłopotanie. Nie mniej jednak nie
chciał, aby ten pakował się w kłopoty. Już on dobrze znał plotkujące
dziewczyny. Jak dowiedzą się o tym, że młodszy chłopak próbuje zagadać do
przewodniczącej kółka redakcyjnego, to już widzi jak z Kamila zostaje mokra
plama.
—
Stary, ona nie jest z twojej ligi! — Potrząsnął chłopakiem, który najwyraźniej już
obmyślał plan zagadania.
—
Weź spadaj! — Otrącił go. — Dlaczego niby mam stawiać ją wyżej od siebie, co? —
zawołał buńczucznie.
—
Bo jest starsza, ma jakąś posadę? Stary, ona nie poleci na twoje czekoladki robione samodzielnie. One
już nie lecą na przez żołądek do serca — starał się mu wytłumaczyć, w
międzyczasie obracając się na krześle. —
Ona nawet na ciebie nie spojrzy.
—
Jak masz tylko mi podcinać skrzydła to lepiej stąd wyjdź, kumplu — zaakceptował
ostatnie słowo.
—
Och, ja po prostu martwię się o ciebie.
—
Dzięki, możesz iść. — Uśmiechnął się sarkastycznie.
—
Obrażasz się? — dopytywał, przewracając oczyma.
—
Miałeś mi pomóc, a tylko mnie dołujesz.
—
Ja przynajmniej mam dziewczynę i radzę ci znaleźć jakąś w swojej lidze.
—
Widać nie masz dużych wymagań…— szepnął Kamil.
—
To że jest trzy lata młodsza? Każda dziewczyna mówi, że facet powinien być co
najmniej dwa lata młodszy, bo później dorasta. Poza tym młodsza, to mniej
doświadczona, zawsze można jej pokazać to i owo — zaśmiał się.
Kamil
tylko pokręcił głową. Myślał, że go tym zdenerwuje, a Karol wziął to na swoją
korzyść. On jednak nie miał zamiaru rezygnować i brać dziewczyny z początku
liceum. Ponadto właśnie miał wrażenie, że młodsze dziewczyny jednak nie są na
ich poziomie inteligencji. Zupełnie, co innego chcą robić i mniej poważnie
podchodzą do życia. Często zdarzało się, że nie mają zainteresowań, tylko
ciągle oglądają te seriale i seriale. Ile można?
Przyjrzał
się sobie w lustrze. Poprawił brązowe, krótkie, ale bujne włosy. Nie miał nawet
ani jednego pryszcza, a co dopiero mówić o trądziku. Ciuchy czyste i nie wiszą
na nim jak na wieszaku ani też nie są jego drugą skórą. Dlaczego niby miałaby
go otrącić przez wiek? Oczywiście, słyszał że dla dziewczyn to ważne. Niemniej
jednak korciło go, aby zauważyć, że te dziewczyny wymagają od kogoś, a same nie
są lepsze. Zachowują się jak dzieci. Ala Karola niemal dokładnie była tego
przykładem. Piszczała z koleżankami i chwaliła się starszym chłopakiem. Niemal
śliniła się na jego widok i raczej nie bardzo potrafiła złapać kontakt z jego kolegami.
—
Mów, co chcesz. Ja będę próbował.
—
Oj Stary. Będziesz tego żałował.
Opierał
się o filar, niedyskretnie przyglądając się niskiej szatynce, wieszającej
kolejne ogłoszenie na tablicy korkowej. Jeszcze nie wiedział, co to jest, ale
tuż obok pojawiło się zdjęcie psa i kota, a także wielki napis „Adoptuj
przyjaciela!”. Czyli kolejna akcja na schronisko. On również nie szczędził
paczek karm, aby ich wesprzeć. W zeszłym roku dał nawet zielony koc, którego w domu nikt nie ruszał. Pamiętał jak koleżanka
Pauliny się do niego uśmiechnęła z podziękowaniem. W dodatku ona też się
ucieszyła, bo rzadko, kto daje coś innego niż pożywienie, a nie tylko tego
brakuje zwierzakom. Prawdopodobnie najlepszym pomysłem okazałoby się
przygarnięcie psiaka lub kota, ale nie mógł. Przecież już miał swojego chou
chou.
Podszedł
do tablicy, aby przeczytać, co tym razem zawiesiła. Zerknął na nią ukradkiem, a
przynajmniej tak chciał. Dziewczyna jednak to zauważyła i posłała mu uśmiech.
—
Może weźmiesz udział w konkursie? Szukamy pomysłu na pomoc dla zwierzaków. —
zaproponowała.
—
Może zaznaczyć, że potrzebują bardziej koców, poduszek niż karmy? — odezwał się
z opóźnieniem.
—
To nie wystarczy. — Kamila lekko to zakuło, a zarazem zainteresowało. — Chcą
zamknąć schronisko. Mają długi. Potrzebne są tutaj bardziej pieniądze.
—
Paula! — Dziewczyna od razu się odwróciła w stronę biegnącego do niej chłopaka.
Jednak po chwili porwał ją w ramiona i okręcił wokół siebie. — Zaliczyłem
matmę!
Kamil
powoli wycofał się, obserwując jak wysoki, obcy koleś trzyma Paulinę w
ramionach. Cała radość z chłopaka przeleciała na dziewczynę. I choć mógłby się
patrzeć na nią w nieskończoność, tak coś kłuło go, że Karol ma racje. Wysoki,
co najmniej w równoległym wieku chłopak — właśnie za takimi rozglądały się
dziewczyny. Nie umknęła mu też uwaga o matmie. Głupie dwa na matmie na
podstawie. Chyba nie liczyła się dla nich inteligencja.
Odszedł
aż do szatni, gdzie woźna wydała mu jego kurtkę. Jeszcze dwa dni wcześniej
wiosna ożywiła jego całego wraz z nowymi nadziejami na kwitnące w nim uczucie.
Teraz mógł o nim zapomnieć.
—
Kamil. — Odwrócił się, słysząc głos swojej wychowawczyni i zarazem nauczycielki
prowadzącej kółko redakcyjne. Tym razem wcale nie poprawiło mu to humoru. —
Widziałam, że patrzysz na ogłoszenie o wolontariacie. Może ty masz jakiś
pomysł? — Już chciał powiedzieć, że nic mu nie przychodzi do głowy, kiedy pani
Bernacka powiedziała coś jeszcze: — Podobno mają te najstarsze uśpić.
Schroniska są przepełnione zwierzakami. Z gronem pedagogicznym chcemy zebrać
trochę pieniędzy, ale zaczynają się święta i ludzie oszczędzają na nie, aby
kupić jedzenie. — Kamil zatrzymał się, słuchając lekko zaskoczony. — Może swoją
kreatywnością wspomożesz zwierzaki? Poinformuj też klasę.
— Dobrze, przekażę
dalej — odezwał się niemal automatycznie.
Odkąd
wrócił, przeszukiwał strony internetowe, różne pomysły ludzi. Jednak
umieszczanie zdjęć psiaków na portalach społecznościowych albo kolejne zbiórki
karmy i innych potrzebnych rzeczy, odpadały. Czas ich ograniczał, a pieniędzy
potrzebowano przecież na wczoraj. Choć już nie miał zamiaru imponować Paulinie,
tak nie chciał, aby te wszystkie zwierzaki zginęły. Wiedział, że nie starczy
dla nich miejsca w innych schroniskach, ale nie tak powinny skończyć.
Niemal
podskoczył, kiedy jego telefon zawibrował. Westchnął, widząc na wyświetlaczu,
że to Karol. Pewnie chce wiedzieć jak mu idzie. Albo raczej chce usłyszeć, że
miał rację.
—
Siema — przywitał się.
—
Stary, słyszałem że angażujesz się mocno w uczucia i nawet w pomocy dla
zwierzaków weźmiesz udział. — Kamila zaskoczyły słowa przyjaciela. Skąd niby
wiedział, że weźmie? Odpowiedź przyszła sama. — Majka słyszała do Bernackiej
abyś przekazał całej klasie i kobieta pokłada w tobie nadzieje. — Słyszał
rozbawiony głos kumpla.
Kamil
przewrócił oczyma.
—
Stary może ona na twoje czekoladki jednak poleci. Bernacka oczywiście.
—
Dobra, cześć. — Zakończył połączenie, mając dość wygłupów przyjaciela.
—
Goń swojego króliczka — usłyszał
jeszcze śmiech kumpla.
Zaraz,
zaraz… No tak! Czekoladki! A jednak z Karola nie jest kompletny idiota i czasem
potrafi pomóc.
Tym
razem cieszył się, że to właśnie nie Paulinie zgłaszał swój pomysł. Niemniej
jednak widok na twarzy jej koleżanki również go ucieszył. Dziewczyna naprawdę
była zachwycona. Co więcej wspomniała, że od razu powie o tym przewodniczącej,
na co Kamil niemal chciał zaprotestować, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
To byłoby dziwne.
Akurat
zaczynała się wiosna i rozpogodzone niebo sprzyjało wyjściom na dwór. Toteż
postanowili urządzić piknik na dworze tuż przy szkole. Właśnie na rozstawianych
już stołach, zaczęły pojawiać się kolorowe pisanki, robione głównie przez
licealistki, ale nie zabrakło ciast, do których też dołożyli się panowie. Kamil
zwykle przynosił czekoladki na różne uroczystości, które niemal każdemu
rozpływały się w ustach. Z pomocą matki, stwierdził, że zrobienie ich w
kształcie królików, to całkiem świąteczny pomysł. W hurtowni kupili opakowania
na czekoladki, więc ludzie mogli kupować je już zapakowane. Świąteczny festyn,
gdzie również każdy mógł uczestniczyć w warsztatach na robienie palmy czy
pisanki za drobną opłatą. A to wszystko miało pójść na schronisko.
Kamil
właśnie kończył rozstawiać pudełka czekoladek i zerkał na bramę w oczekiwaniu
na gości, którzy powoli zaczynali się zbierać. Chciał aby jego pomysł wypalił.
Ludzie przecież i tak kupowali ciasta czy pisanki na święta. W dodatku mogli
zabrać bez problemu dzieci i spędzić razem czas.
—
Przyznam, że ten pomysł może wypalić — usłyszał znajomy głos, ale kiedy się
odwrócił to zauważył, że to Paulina. — To chyba ty dałeś ten kocyk rok temu,
prawda?
—
Tak, ja. Ale tamto to nic wielkiego. Mam nadzieje, że ludzie jednak przyjdą —
mówił, jakby ktoś go gonił.
—
Cieszę się, że jak odejdę z tej szkoły, to jednak ktoś będzie inicjował różne
akcje.
Z
początku Kamil nie wiedział o co jej chodzi, ale po chwili dotarło do niego, że
przecież zaraz zda maturę i teraz to jego rocznik zajmie miano najstarszych w
szkole. Jednak to nie on należał do przewodniczących klasy czy jakiekolwiek
kółka. Odpowiadał tylko za dobre pomysły.
—
Co tam zaserwujesz, Paulina? — zawołał wesoło chłopak, który wcześniej ją
podnosił do góry. Tym razem jednak jakaś blondynka obejmowała go. — Masz coś
dla mnie i Klaudii?
—
Ciasta, pisanki i czekoladki… Kamila? — Odwróciła się do niego, a on pokiwał
głową. — Podobno przepyszne.
—
O tak! To nie twoją wychowawczynią jest
pani Bernacka? Podobno mocno je chwaliła. — Klaudia zaczęła już wodzić wzrokiem
po opakowaniach z czekoladkami.
—
Moją. Podobno dobre. Chwalą — odpowiedział krótko.
—
To ja poproszę dwa opakowania — ucieszyła się Klaudia.
—
Ej, ej. Bo będę zazdrosny — wtrącił się chłopak dziewczyny.
—
Musisz mi zacząć gotować. — Klaudia spojrzała w oczy swojego chłopaka.
—
Nie wiem czy to przeżyjesz, Słońce — zaśmiał się.
—
A masz dziewczynę? — dopytywała Klaudia, zerkając na Kamila.
—
Ej, przeginasz już. — Chłopak na serio się oburzył i zaczął odciągać dziewczynę
od stoiska.
—
Paulina bierz go! Bo są na wymarciu! — Zdołała wykrzyczeć.
—
O matko. — Zaśmiała się Paulina. — Na serio są takie wyśmienite? — zapytała
nagle.
Kamil
trochę onieśmielony całą sytuacją, chwilę zwlekał z odpowiedzią. Szybko dotarło
do niego, że dziewczyna, o którą się starał, wcale nie jest zajęta.
—
Sama się przekonaj — odezwał się niby obojętnie, ale uśmiech sam pojawił mu się
na twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz